Opublikowano: 03.06.2016 w Blog

Moja Córka nie dostała żadnego prezentu na Dzień Dziecka. Żadnej zabawki, słodyczy, książeczki. Myślałam co jej kupić, miałam nawet kilka pomysłów, ale stwierdziłam, że nasz dom i tak już tonie w różnych rzeczach, a przecież ona ma dopiero 14 miesięcy... No taka ze mnie wyrodna matka ;)

Zadałam sobie pytanie, jak możemy razem świętować ten dzień, co będzie dla niej najlepszym, niematerialnym prezentem z okazji Dnia Dziecka? I wiem doskonale, że jesteśmy nim my – ja i mój Mąż. Nasze ramiona, gdy płacze, czy chce obserwować świat z góry. Nasze policzki, gdy chce obsypywać je słodkimi całusami. Nasze spojrzenie, gdy potrzebuje upewnić się, że jest bezpieczna.

Drugi Dzień Dziecka w życiu mojej Córki, był takim świętowaniem w codzienności. Upiekłam dla Marysi placek z jej ulubionych „batatów” (czytaj: bananów :)). Zniknął w mgnieniu oka, do czego przyczynił się w dużej mierze jej Tatuś. ;) Zrywałyśmy i jadłyśmy razem poziomki i jagody, spacerowałyśmy po ogrodzie. Były „tany-tany” do jej ulubionych piosenek. Zjedliśmy wspólnie rodzinny obiad. Ot, taki zwyczajny-niezwyczajny dzień, podczas którego, ja także czułam się momentami jak dziecko. Piękny pod każdym względem, bo spędzony razem.

Mam przekonanie, że dzieciom nie są niezbędne jakieś odjechane zabawki, czy nie wiadomo jakie zajęcia. One potrzebują przede wszystkim nas – rodziców. Potrzebują czasu tylko dla nich, bez zerkania na komórkę, czy załatwiania swoich spraw. Potrzebują naszej uwagi, naszych dłoni, nas. Takich, jakimi jesteśmy. To naprawdę wielki dar. Mam nadzieję, że nigdy o tym nie zapomnę.