Opublikowano: 14.11.2013 w Blog | Newsletter

Drogie Panie,

jak się macie w ostatnich dniach października? Nie wiem, jak Wy, ale ja lubię ten miesiąc za jego barwy, zapach suszonych liści, dynie (i to wszystko, co dobrego można z niej zrobić :)), za coraz dłuższe wieczory pod kocem, z książką i kubkiem ulubionej herbaty.Październik obfitował dla mnie w liczne spotkania w kobiecym gronie – przede wszystkim, z czego bardzo się cieszę, swoją działalność zainaugurował „Kobietnik”. Miałam także przyjemność poprowadzić warsztat dla Pań w ramach Rozwojowego Weekendu z Progressteronem. Taki czas wypełniony spotkaniami i rozmowami, bogaty jest zazwyczaj w różne przemyślenia. Towarzysząc kobietom na różnych drogach odkrywania samych siebie i zmieniania ich życia, a także patrząc na historię własnego rozwoju, pojawiła się we mnie refleksja na temat tempa, w jakim to się dzieje. Nie da się ukryć, że świat wokół żyje coraz szybciej i „szybkość”, sama w sobie, stała się w nim, dla wielu osób, istotną wartością (pisałam o tym więcej na moim blogu).

Ale czy te same oczekiwania, co np. wobec wykonywania codziennych obowiązków w domu, czy w pracy, możemy mieć w stosunku do samych siebie i naszej wewnętrznej przemiany? To, co wiem z własnego doświadczenia, to przekonanie, że na wszystkie rzeczy w naszym życiu przychodzi w końcu właściwy czas . Pewnych spraw, czy zmian, po prostu nie da się przyspieszyć (albo i da się to zrobić, ale ze szkodą dla nas) – trzeba cierpliwie (co nie oznacza biernie) czekać, aż nadejdzie na nie najlepsza pora. I potrzebny jest czas , aby one zadziały się w swoim tempie, zgodnie ze swoim rytmem.

Dotyczy w szczególności tego, co dzieje się w nas samych na różnych etapach naszego osobistego rozwoju. Coraz głębsze poznawanie samej siebie, stopniowe, coraz lepsze zrozumienie tego, co w nas zachodzi i uczenie się, to proces. To nie dzieje się w jednej chwili, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki (choć nie raz bardzo chciałybyśmy mieć taką różdżkę – sama wiele razy jej szukałam – bezskutecznie…). Zwłaszcza ważne, nowe doświadczenia, czy nasze odkrycia o nas samych, wymagają czasu na refleksję, wyciągnięcie wniosków i integrację z naszym życiem.

Przypominam sobie różne, nieraz trudne sytuacje z mojej przeszłości, znaczące rozmowy, czy warsztaty, rekolekcje, w których brałam udział – bez  chwili zatrzymania się, aby poczuć i pomyśleć o tym, co się stało, nie byłabym w stanie dostrzec zmian, które spowodowały. Nie zauważyłabym, jak wpłynęły na mnie samą i na moje życie. Nie miałabym szansy, aby głębiej ich doświadczyćzrozumieć, wyciągnąć z nich dla siebie naukę i ze spokojem przyjąć jako część mojej przeszłości. I dojść do bardzo prawdziwego dla mnie wniosku, że wszystko w naszym życiu wydarza się po coś
Choć bywało i tak, że nie dawałam samej sobie czasu na ten przystanek i pędziłam dalej. Skutki, w moim przypadku, nie były najlepsze.

Zapytaj się siebie, na ile dajesz sobie czas na to, aby zatrzymywać się nad różnymi doświadczeniami z Twojego życia?  Jeśli coś Cię przed tym blokuje, zobacz, co to może być. 
Jak często robisz "pauzę" na poukładanie sobie w głowie i sercu tego, co się wydarzyło, co odkryłaś, czego dowiedziałaś się o sobie? Jak to wszystko sobie "układasz"?
W jaki sposób Twoje odkrycia wpływają potem na Ciebie i na Twoje życie?  Jak z nich korzystasz w Twojej codzienności?
Czasem jest tak, że w naszym życiu dużo się dzieje i tych wydarzeń, emocji i myśli jest bardzo wiele. Jak nie zginąć w ich gąszczu i nie przeoczyć tego, co warte jest zauważenia? 

Znam bardzo dobry i jednocześnie prosty sposób na rejestrowanie tych ważnych doświadczeń i refleksję nad nimi – prowadzenie osobistego dziennika. Ja notuję swoje myśli, odczucia i doświadczenia, które mają dla mnie znaczenie, aby potem móc do nich wrócić, lepiej je zrozumieć i w jakiś sposób spożytkować w moim życiu. Po czasie, to także niezwykły i poruszający dziennik z zapisem osobistej przemiany i rozwoju. Może Ty też zdecydujesz się prowadzić swój własny dziennik?

A co wtedy, gdy mamy wrażenie, że w naszym życiu nic się nie dzieje, że stoimy w miejscu? Tak pisze o takich momentach E. von Kalckreuth:

„Są przecież w naszym życiu takie odcinki drogi, na których, jak nam się wydaje, nic się nie zdarza. Ja sądzę jednak, że zawsze jest to czas przepoczwarzania się, istotny nie tylko dla motyli. Kiedy więc stajemy się niecierpliwi, zamiast świadomie wykorzystać ten czas na dojrzewanie, szkodzimy sobie tak samo, jak poczwarce motyla, którą wyjmiemy z kokonu, żeby „pomóc” jej w rozwoju. Niekiedy więcej bohaterstwa wymaga przyjęcie z humorem i opanowaniem, z życzliwością i cierpliwością tych zadań, które nakłada na nas zwyczajny dzień, niż zwycięska walka w momencie wielkiego wyzwania”.

Moje Panie - cierpliwościodwagi i tego wszystkiego, czego potrzebujecie do tego, aby w swoim tempie i w swoim stylu, przemieniać się z poczwarki w motyla. Czego sobie i Wam życzę z całego serca.

Z ciepłymi pozdrowieniami,

Anna Kosińska

P.S. Przed nami kolejne spotkanie „Kobietnika” – comiesięcznych spotkań kobiet, podczas których rozmawiamy o nas samych, naszej kobiecości i relacjach. To też miejsce na poznawanie siebie, w którym można zrobić ten, tak potrzebny i pożyteczny, „przystanek” na refleksję, doświadczanie, bycie ze sobą i z innymi kobietami. Zapraszam 20.11 o godz. 18.00 do "Czekoladziarni". Głównymi tematami naszego spotkania będzie poczucie własnej wartości, miłość i zaufanie do samej siebie. Szczegóły doślę niebawem. Zapisy mailowo na adres: [email protected]